Ogromny las spowijał mrok, a zimne krople
deszczu nieprzyjemnie uderzały o jego wściekłą twarz. Co chwilę popędzał
spienionego konia. Mknął jak szalony, oby tylko zdążyć, oby nie było jeszcze za
późno. Wysłał ich tylko na rutynowy zwiad sprawdzonej już wcześniej okolicy.
Wszystko powinno być w porządku, ale nie było. Gdy kilkanaście minut temu
rozkoszował się widokiem gwiazd na nocnym niebie, przeszyła go wściekle
czerwona łuna i już wiedział. Odgłos kopyt uderzających w leśną ścieżkę
zagłuszył nagle ryk tytana. Był blisko, czuł to każdym skrawkiem napiętego
ciała. Zaledwie sekundę po tym, jak odpalił swój sprzęt, potwór uderzył w
konia. Musiał się nim zająć, natychmiast. Ciemność była przytłaczająca, a
zacinający deszcz jeszcze bardziej utrudniał widoczność. Wtedy kapralowi
błysnął kawałek szyi i nawet się nie zawahał. Zmienił kierunek lotu, po czym
bez zbędnych ceregieli zatopił w nim ostrza. Gigant opadł z hukiem na ziemię,
jednak zamiast zwyczajnej ulgi przyniosło to mężczyźnie dreszcz niepokoju.
Teraz widział wyraźnie. Tytan nie był sam. Jeszcze trzy, nie, cztery. Gdzie, do
cholery, była grupa, którą tu wysłał? Armin, Petra, Auroro i Hanji. Ta głupia
okularnica miała nimi dowodzić! Jeśli, któremukolwiek się coś stanie, to
wyciągnę ją nawet z bebechów tych obleśnych tytanów. –myślał, coraz mocniej
zaciskając dłonie na mieczach. Lodowaty
wiatr przeszył mokre ubrania na wylot wywołując drętwienie całego ciała. Jego
oczy wodziły za koślawo poruszającymi się stworzeniami. Jeden z nich miał coś
przy ustach. Kapral wytężył wzrok i dopiero wtedy dostrzegł pelerynę, z
zakrwawionymi Skrzydłami wolności. Napiął się jak kot gotowy do skoku, ale jego
uwaga została rozproszona przez długi gwizd. Spojrzał w stronę skąd dobiegał
odgłos. Na jednej z pobliskich gałęzi stały trzy osoby. Dwie drobne,
przygarbione, pewnie ranne oraz jeden potężny mężczyzna. Levi wystrzelił się w
ich stronę, rykoszetem zabijając najbliżej stojącego tytana.
-Melduj. –warknął, gdy tylko dotknął stopami
podłoża. Auroro zasalutował, po czym lekko przygaszonym głosem oznajmił.
-Już wracaliśmy. Z północy zaszło dwóch
15-metrowców. Zabiliśmy ich, ale szybko nadeszli kolejni. Petra i Armin zdjęli
trzech, ich sprzęt jest bezużyteczny. Razem z Hanji zdjęliśmy czterech. Później
zniknęła mi z oczu. Wróciłem tu na resztce gazu. – W kapralu, aż zawrzało.
Gdzie ta pieprzona dziewucha, która denerwowała go nawet sposobem
oddychania?! Jego kobaltowe oczy
zabłysły szałem, jednak twarz wciąż pozostała tak samo zimna jak na co dzień.
To była peleryna Hanji. –pomyślał jeszcze bardziej potęgując swój gniew. Bez
słowa skoczył w dół, aby niczym na jednym wdechu zniszczyć wszystkich. Wykonał swój popisowy wiraż, a
potem stanął na ziemi, wśród dymiących ciał. Jednakże jego złość wciąż wrzała.
Chciał zabić ich więcej, chociażby ze stu. Przez nich Hanji… Uniósł głowę ku
niebu, aby deszcz mógł obmyć spocone skronie. Od śmierci swoich towarzyszy z
podziemia wiedział, że nie powinien przywiązać się już do nikogo, a jednak.
Była przy nim odkąd tylko wstąpił do wojska, już tyle lat. Od dłuższego czasu
przyłapywał się na tym, że wstając codziennie rano myśli o niej. Później parzył
kawę, szedł do jej pokoju i przenosił śpiącą znad biurka do łóżka, aby chociaż
na chwilę mogła odpocząć. Teraz nie wyobrażał sobie bez niej życia. Miał ochotę
krzyknąć, ale coś ścisnęło mu płuca.
-Levi uratowałeś mi życie! – Dopiero wtedy
mężczyzna dostrzegł ściskającą go osobę. –Myślałam, że już po mnie. – Odsunął brunetkę
na odległość swoich ramion nie mogąc dowierzyć własnym oczom. Przed chwilą ją
opłakiwał, a teraz może znów trzymać w ramionach. Wziął głęboki wdech i patrząc
jej głęboko w oczy powiedział:
-Ufajdałaś mnie. – Faktycznie Hanji ociekała
krwią pomieszaną z cuchnącą śliną tytana. Zdjął z ramion pelerynę, po czym
założył kobiecie. Była zdezorientowana, dziękując Bogu, że kapral nie może
zobaczyć jak się rumieni. Niespodziewanie przejechał dłonią po jej pośladkach.
Pomyślała przez ułamek sekundy, że to próba molestowania, któremu pomijając okoliczności
wcale by się nie broniła, ale on tylko przerzucił ją sobie przez ramię i
wystrzelił sprzęt do trójwymiarowego manewru. Po tym całą piątką czekali na
grupę jadącą gdzieś za Levi’em. Dotarła znacznie wolniej niż on, bo musieli
załadować dodatkowy sprzęt i przyprowadzić kilka koni więcej. Byli pewni, iż
kapral zajmie się wszystkim zanim dojadą. Hanji siedziała w siodle tuż za jego
plecami, wciąż trajkocząc, jak to zjadł ją tytan, ale kiedy wbiła mu ostrze w
język otworzył usta i wyskoczyła. To zmęczone trajkotanie pomimo swojego zwykle
irytującego charakteru, teraz go uspokajało. Mógłby słuchać tego godzinami.
Jakieś dziesięć minut przed przyjazdem do siedziby żołnierzy położyła głowę na jego
ramieniu, przez co jeszcze wyraźniej czuł zapach tytana.
-Osobiście dopilnuję, żebyś się umyła. –warknął
oschle.
-Daj spokój! Wiesz ile to próbek?! To
fascynujące! Będę w końcu mogła porządnie zbadać ich ślinę!
-Tak, tak, ale najpierw się wykąpiesz.
Stał pod łazienką słuchając jak siedząca
wewnątrz kobieta podśpiewuje pod nosem. Skąd ta głupia baba ma tyle radości w
sobie? –myślał oparty o ścianę. W końcu usłyszał zgrzytnięcie zamka.
-O! – Wyraźnie ucieszyła się na jego widok,
nawet nie skrępowana tym, że stała w samym ręczniku. –Kapralu Krótki, zajęłam
ci łazienkę? – Zaśmiała się wesoło dostrzegając jak nieznacznie zmarszczył
brwi. Ostatnia osoba, która go tak nazwała wylądowała w szpitalu, ale ona miała
taryfę ulgową.
-Wracaj tam okularnico. – Zupełnie zbił ją z
tropu. Przechyliła lekko głowę przyglądając mu się bacznie. –Do wanny idiotko.
Wciąż śmierdzisz jak jeden z nich. – Zrobiła krok w przód, tak, że ich nosy
niemal przyległy do siebie końcówkami.
-Ale nie odejdziesz, prawda? – Zaskoczony tą
nagłą bliskością próbował uspokoić kołatające serce. Złapał za czubek jej
mokrej głowy i ze znaną dla siebie oziębłością obrócił ją w stronę łazienki.
Każda normalna kobieta uznałaby to za odrzucenie, jednak Hanji czując jak
jeszcze bardziej zmniejszył odległość, tylko wstrzymała oddech.
-Nie, dopóki poziom twojej czystości nie będzie
zadowalający. – Poczuła dreszcz podniecenia, kiedy wymruczał jej to do ucha. Zniknęła
za drzwiami, a staremu żołnierzowi zabuzowała wyobraźnia, po usłyszeniu
opadającego na ziemię ręcznika. Zawrócił ją tam jeszcze raz nieusatysfakcjonowany
wtórną kąpielą. Nie obchodziły go rany i zmęczenie, które nosiła. Ukryta pod
lekkomyślnością i zbytnią emocjonalnością drzemała w niej siła, wielka siła, a
Levi doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Po trzecim myciu stanęła przed nim wyczerpana,
jak jeszcze nigdy. Zlustrował rozgrzane, prawie nagie ciało wzrokiem, pociągnął
nosem i ostatecznie cmoknął z niezadowoleniem. Westchnęła rozgoryczona.
-Tobie nie można dogodzić, pedanciku. –
Odwróciła się z zamiarem odejścia, ale obiema rękami chwycił ją za talię i
przycisnął mocno do swojej piersi. Boże, co ja znowu wyprawiam? –powtarzał sobie
w myślach. Takie sytuacje były rzadkością, ale już miały miejsce kilkakrotnie.
Zawsze tuż po tym, jak któreś zbytnio przechyliło swoje istnienie w stronę
śmierci.
-Nie moja wina, że nie umiesz się myć. – Czuł
jak oparta o niego plecami kobieta rozpływa mu się w ramionach. W mgnieniu oka podniósł
ją nad ziemię, przez co kurczowo chwyciła go za szyję.
-Jesteś okropny, wiesz? –szepnęła zmęczona delikatnie
sunąc palcem po otarciach od pasów do trójwymiarowego manewru widocznych pod
koszulą kaprala. Miała takie same, przypominające o sobie przy każdym ruchu.
-Wiem. – Szedł do pokoju kobiety obiecując
sobie, że kiedy tylko tam dotrze położy ją na łóżku i odejdzie. Zrobił tak.
Zaciskając zęby nacisnął klamkę chcąc wyjść, jednak ciszę przeszył uwodzicielki
głos.
-Już idziesz? – Kątem oka dostrzegł zgrabne
nogi oświetlone łuną wschodzącego za oknem słońca. Nerwowo przeniósł wzrok z powrotem
na drzwi. W piersi serce dudniło mu jak oszalałe, a do tego mógłby przysiąc, że
kołnierzyk chciał go udusić. Podłoga skrzypnęła cicho, kiedy postawiła na niej
stopy. Był pewny, chwilę później na ziemi wylądował również mokry ręcznik.
Uporczywie wbijał oczy w to samo miejsce. –Levi, to zajęło nam już zbyt dużo
czasu, nie sądzisz? – Położyła dłonie na jego biodrach, a potem przesunęła w
stronę sprzączki paska od dolnej części uzbrojenia, której nigdy nie zdejmował.
Chwycił jej ręce, gdy zaczęła go rozpinać.
-Niby co? –syknął wciąż odwrócony plecami.
-Daj spokój. – W końcu uporała się z zamkiem i
zadowolona z siebie dodała. –Możemy to robić jako przyjaciele. Nie musisz mnie
kochać. – W tamtej chwili czuł się jakby nie w swoim ciele. Najsilniejszy
żołnierz ludzkości nigdy nie powinien pozwolić sobie na takie coś, a już
zwłaszcza za murami. Jednakże odwrócił się gwałtownie, objął smukłą talię oboma
rękami i przycisnął z całej siły do siebie. Kobieta jęknęła cicho tuż przed
jego nosem.
-A jeśli kocham? – Oboje przymknęli oczy, więc
kapral mógł tylko czuć jak kobieta drży i uśmiecha się, w ten swój szaleńczy
sposób. W odpowiedzi pocałowała go gorąco. Levi rozluźnił mięśnie, poczuł jej
smak, wiedział, że nie musi szukać już nikogo innego.
Błagam powiedzcie, że się podobało!
Ale tak serio. Jak wyszło?
Oki zacznijmy od tego ,że ....pierwsza komentuje!!!:D
OdpowiedzUsuńA tak na serio to pościk extra. Przez chwilę miałam nadzieje ,że to nie Rich. A kim do cholery jest Levi???? Okey już wiem.. to żołnierz (czy jakoś tak)! A gdzie next notka do cholery? xD. Zgaduje...czekaj...wiem!!! Zastój weny. Załóżę sie ,że wyjechała na wyspy Kanaryjskie przysyłając Tobie pocztówkę:
Droga Scary Girl!
Wybacz ,że wyjechałam na wakacje. Powróce za nie długo.
Buziaczki Twoja wena :****
Oczywiście nie chcę , abyś wzięła to za jakikolwiek sposób krytyki. Takie moje wygłuby. Co do bloga: EXTRA.
wygłupy*
UsuńOhh <3 Są wspaniali! Oboje dokładnie tacy jak lubię. Levi z tą swoją manią na punkcie czystości i Hange z niegasnącą radością z życia. Bardzo mi się podobało i dziękuję za "spełnienie" mojego zamówienia. :)
OdpowiedzUsuńOhhh <3 Nie ma sprawy do usług!
UsuńOhhh <3 Nie ma sprawy do usług!
UsuńAle czad!
OdpowiedzUsuńDawaj następny
Kocham tę parkę bo przeciwieństwa się przeciągają:-)
LeviHan to mój ukochany paring. Opowiadanie wyszło świetne czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńA może by im tak dać dziecko?
OdpowiedzUsuńHA! Levi w roli ojca
Chciałabym to zobaczyć
kocham ten paring *-*
OdpowiedzUsuń